Kiedy zorientowałam się, że przez cały miniony rok napisałam całe pięc notek,
samo nasunęło się pytanie, czy naprawę tak mało działo się w moim życiu?
No własnie, chyba nie.
Każda z nich, mocno skondensowana, dobrze wyraża pełnie wątpliwośći, nastrojów, próśb i krzyków.
Czyli zwyczajną niestabilność...
Wkroczyłam w ten rok jednocześnie poważnym rozczarowniem, jak i zapałem, nadzieją.
Bang! I przełomowy rozpierdol w mojej głowie.
I teraz już wiem, że niektóre rzeczy na starcie należało szybko zostawić w tyle.
No, ale nadzieja!
Czy żałuje tych wszystkich niezdrowych jak sie okazało marzeń?
Nie, ale tylko dlatego, bo nie wiem gdzie byłabym dziś gdybym Cię nie spotkała.
Może w ogóle nie zaczełabym prób zdefiniowanie przez siebie dorosłości?
Bang! I kryzys.
Bo wciąż wiele błędów i niedojrzałości na tym nowo poznawanym terytoruim.
Dojrzałym jednak było zorietnowanie się, ze błedy są wpisane w dorosłe życie
Odpowiedzialność za to co się robi no.
Dziś też wiem, że straciłam masę czasu.
Wiele rzeczy chciałam robić, a ta cholerna niemoc mnie powstrzymywła.
Po prostu teskniłam za życiem którego nigdy nie miałam i mieć mi nie było dane.
I teraz jak na spowiedzi.
Żałuję.
Bo zamiast jednego wielkiego mirażu trzeba było próbować dostrzec otaczające mnie możliwości.
Bo na pewno takie były.
Z drugiej strony, czy powinnam być dla siebie aż tak surowa?
Na tyle na ile ten rok mnie doświadczył,
sam fakt, że wciąż docieniam to co mam jest sukcesem.
No bo tak... chcąc polepszyć swój marny byt, znalazłam pracę.
Wysoką cenę zapłaciłam bolesną utratą spontaniczności.
"Nie utratą tylko chwilowym niedosytem"
I znów nie żałuję, bo zrozumiałam, że na dobrą sprawę nieważne co się robi,
ale czy robi sie to z sercem...
Jeszcze nigdy nie usłyszałam tak szczerych życzeń światecznych, noworocznych, bo od totalnie nieznanych mi osób.
Po prostu, za uśmiech, którego nigdy nie żałowałam.
Moge być dumna!
A tak już bez ideału, to po prostu, dowiedziałam się jak nie chcę skończyć...
15 lat kroić ser, no staraaa, pozazdrościć!
Dobra, ja się tu wymądrzam, a sama nie mam planu na życie...
I tu kolejny bang!
Był plan, ambicja... i niewiele z tego zostało.
Chociaż znów nie bądźmy tacy srodzy,
bo byłabym głupia albo pyszna gdybym była przekonana o tym co zapewni mi świetlaną przyszłość.
I mówie to z taką pewnością, tylko dlatego, bo ten rok mi uświadomił, że czas wszystko weryfikuje.
Ogólnie rok w negatywie.
I tak, mówie to ze świadomością tych wszystich chwil i twarzy na których wspomnienie robi mi sie ciepło :)
Po pierwsze, mam 18stkę. I mimo wcześniejszych obaw, żyje mi się z nią łatwiej.
A dalej to już tylko pochłaniający wszystko co złe zapach sziszy, gra w lotki i w billarda, która pozwalała się oderwać, gale KSW, które były zawsze dobrym pretekstem do picia, letnie karaoke, którego nie znosze a śpiewam, powtarzające się ogniska, ręce wzniesione do Kalkbrennera, powierzenie mi motoru,
fakt, że zostane najprawdziwszą ciocią, mianowanie na kapitana drużyny - tylko złoto!, najlpesze grzane wino tylko z Pamelką, kupowanie gitary i wiele wiele wiecej...
I wiecie co? Wątplia Wigilia i wątpliwy Sylwester pasują do tego wątpliwego roku.
Ah tak, a nadchodzący rok?
Mając na uwadze słowa Norbiego, chciałabym podejść do wszystkiego "jak do przygody", ,
Przestać w końcu stawiać samej sobie ograniczenia.
Jednak ciężko mi uwierzyć w możliwość zmiany, kiedy ciągle sie boje.
A boje się, że utrace ludzi, miejsca, rzeczy, bez których mój świat nie może istnieć, których nie da się zastąpić...
Wiem, że wszystko co przeżyliśmu to Nasze i tylko Nasze.
Chciałabym użyć tych magicznych słów "sobie przeznaczeni",
ale to własnie TEN rok nauczył mnie nie rzucać tymi słowami na prawo i lewo...
Wątpie, że wraz z moimi zamierzeniami, czyli ukończeniem szkoły i zdaniem matury, osiągnę upragnioną wolność i niezależność.
Coż, będę próbować
"Jak do przygody"?
I niech tak będzie!
I po co tyle pisania?
Hades już dawno za mnie wszystko powiedział...
http://www.youtube.com/watch?v=MZkIGVw3XAU