Zastanawiam się co jeszcze mogę zrobić. Co powinnam Ci dać, co powiedzieć i co zrobić zanim wyjedziesz. Jeszce tyle chciałabym dokonać, tyle doświadczyć,
tyle czasu z Tobą spędzić. Ludzie pytają mnie co mi się stało, kim jestem, gdzie podziały się moje marzenia, które (w zasadzie) dochodzą przecież do skutku.
Sama nie wiem jak coś, do czego dążyłam przez tyle lat utraciło znaczną część wartości i teraz przynosi więcej smutku. Mówią, że mam depresje, że to stres, strach. Wszędzie doszukuję się sensu. Bo gdzie on jest? Kto ze mnie kpi? Los? Wszechświat? Tak długo na Ciebie czekałam. Wiesz, jesień zawsze kojarzyła mi się z zakochanymi. Znacznie bardziej niż wiosna czy lato. Zawsze chciałam długich spacerów, alejek pełnych liści i ciepłej dłoni (wiem, że gdy to czytasz, pewnie mamy jeden taki za sobą:)). Zdaję sobie sprawę z powodu, dla którego możemy przeżyć taki tylko raz. Nie przedkładam swoich marzeń nad Twoje. Nie winię. Cieszę się, bo wiem, że uda Ci się je spełnić. Będziesz najlepszy, wiem to. Tylko.. siedzę tu dzisiaj i już tęsknie. Tęsknie za rzeczami, które zostaną nam odebrane na conajmniej 3 lata.
Chciałabym ,w te brzydkie jesienne dni, zrobić Ci herbatę (wiem, pewnie się powtarzam, prawda?), schować pod ciepłym kocem
i przytulić, czytać książki i prowadzić głupie rozmowy (szczególnie po kaszubsku, jo?). Znienawidziłam telfon i to, że nie mogę odwrócić się i powiedzieć Ci wszystkiego. Właśnie, powiedzieć wszystkiego.
Wiem, że może to głupie, ale tą stronę zawsze traktowałam jak pamiętnik, prywatność (nawet jeśli więcej osób, o których nie wiem, miało do niego dostęp) i teraz chcę żebyś tu był. Żebyś wiedział, widział i miał dowód. Dowód, że ufam.
Kocham Cię. Do zobaczenia za dwa tygodnie :*
P.S.: Nie chcę pożegnań, mam nadzieję, że niedługo (góra za 3 lata) spotkamy się gdzieś po środku.
"Przecież to nie koniec świata"