Obudził mnie powiew chłodnego powietrza.Poczułam sie jakby był październik,albo listopad.W sumie nie byłoby w tym nic złego.Tylko,że jest czerwiec,za 2,5h mam kolokwium,które będzie pogromem,armagedonem i rzezią animatorow,ale jakoś nie moge zabrać się do nauki.W sumie do nauki,jak do nauki...uczyć ucze się nawet dużo,tylko kwestia jest tego,że nie moge się skupić na niczym,o zapamiętaniu tego wszytskiego nie wspomne.Lubie ten zapach,który wlatuje przez uchylone lekko okno.Dobrze mi się kojarzy. Ostatni raz jak go czułam mimo tego,że było ciężko wszytsko się ułożyło.Może i tym razem tak będzie.W głośnikach Myslovitz.Ahhh...straszliwie poszła bym na ich koncert.Pokrzyczała,potańczyła,zapaliła shishe,mówiła co chce,uśmiechała się i nieprzejmowała.Tęsknie za beztroską jaka towarzyszyła poprzedniej sesji.Ponoć nawet w chaosie jest jakiś porządek,a wiec może i w chaosie mojego życia znajdzie się odrobina porządku i spokoju.