to dopiero pierwszy dzień a myśli samobójcze jak szpileczi kłują mnie w mózg,
pierwszy dzień, pierwszy, gdy odstawiasz, wszystkie problemy tłumione i maskowane przez pewien okres czasu wypełzają na powierzchnię niczym dżdżownice po deszczu, tyle, że te dżdżownice mają zęby, którymi gryzą, i szpony przecinające skórę, brudne, gargantuiczne szpony, nie jest trudno o zakażenie a ropiejące rany wysysają chęci do życia. Nie wiem czy widzę światło, zaropiały mi oczy, nie widzę nic, zamykam, spalam, wypalam się. Konflikt wewnętrzny, a daleko mi do romanycznego bohatera, taki to jeszcze ma jakiś wybór, szansę i nadzieję. Ja nie mam nic, bez rodziny, bez miłośi, bez przyjaciół (blisko !), bez sensu, a przed oczyma piekło, mój wzór, przepis na wzorowy duet okazał się być kolosem na glinianych nogach, chwiejnym, ciężkim chylącym się ku upadkowi kolosem, nie chce mi się już zaciskać zębów, wbijać paznokci w dłonie zaciskając pięści, włożyłem zbyt wiele serca, poświęciłem siebie teraz jak i zawierzyłem swoją przyszłość,
już mi lepiej,
fofoblog mój personal psychoterapeuta <3