Po kawalku London Eye i pochmurnego nieba, ktore wisi nad nami od tygodnia z hakiem. Tak sobie licze dni i godziny, nawet juz nie wiem, do czego. Dzialanie ewidentnie mi nie wychodzi, o czekaniu na cud nie wspomne. Zla karma, naruszenie zasad feng-shui czy jaka cholera? Budza mnie irytujace sny, po ktorych najchetniej bym kogos udusila golymi rekami. A w rzeczywistosci nawet.spac nie moge. Skreslam kolejne zaplanowane proby, ktorych realizacja nie wyszla tak, jak wyjsc miala. I gdzie te zmiany?