Asiek w oczekiwaniu na Romea czy tam innego Michała.
Dzień drugi.
Pierwsze łzy z tęsknoty mam za sobą. Pierwsze koty za płoty, co? Ej, ale to dlatego, że nie pozwoliłam sobie na płacz przy ostatnim pożegnaniu, wszystko się we mnie skumulowało i wybuchło dzisiaj. Tak naprawdę nie jest tak źle (;
Teraz będę niecierpliwie (choć z pewną dozą obawy) wyczekiwać piątku, zabijając czas zwiedzaniem okolicy.
I, ej, zaczęłam trenować boks pod okiem genialnego instruktora! Mam dobrego lewego sierpa, ha.