Siedzę wieczorem ogarnięty moją ciszą,
oni nie słyszą, a ja tak jak w transie.
Te proste dźwięki mnie kołyszą,
nade mną chmury wiszą,
wszystko jest takie łatwe i paradoksalne...
Kiedyś przyjdzie taki dzień, że siądę na chodniku tak zupełnie bezproblemowo i będę miała wyjebane dosłownie na wszystko. KIEDYŚ.
Z ciszą pośród czterech ścian.
Zaraz do wujka. Boje się, ale będzie dobrze.