Obejrzałam dzisiaj piękny film, którym zachwycam się do chwili obecnej, a niedawno byłam na spacerze, zgłodniałam i ciężko pisze mi się zmarzniętymi palcami (jedząc gorzką czekoladę).
Film nazywał się ''Marzyciele''. Mój nowy - ulubiony.
To tak w skrócie co u mnie.
I gdybym nie wyszła na wieczorny spacer wśród gwiazd i rozmów, to ta notka byłaby cała smutna. A tak to może być tylko troszkę.
Swoją drogą - gdybym nie wyszła, to przesiedziałabym cały dzień w domu pierwszy raz od wakacji.
Miło wrócić do... starych czasów...
O ile wróciłam.
błagamproszęobytoniebyłojednorazowe
Z Nim jest... nawet nie wiem.
Wczoraj wygadałam się Przyjaciółce o tym, co się miedzy nami wydarzyło, a kilka chwil później On znów doprowadził mnie do płaczu.
Nasza rozmowa to rzucanie wciąż tych samych argumentów, ale inaczej pokazanych. Czuję się z tym źle.
Naszła mnie myśl, że nie mam czegoś, co by mnie wciągnęło. Kiedyś chudłam, a teraz nawet mi się nie chce.
Albo uczyłam się. Obecnie nie mam po co.
I miło nie mieć tyle pracy w życiu co ostatnio, ale źle marnować wolny czas!