no to mamy koniec. roku. bilansów nie lubię.
luty był ciężki, bo odeszla tak ważna Osoba...
maj był mega. wiadomo, matury. czerwiec i lipiec to czas boszkowa i imprez, imprez i raz jeszcze imprez ;) w sierpniu było weselicho no i francusssko po prostu się zrobiło. we wrześniu, gdy w polsce było już zimno,wraz z Sandrą grzalyśmy tyłki na rodos. październik rozpoczął nowy etap zwany studiowaniem. w tym wszystkim coś się zaczynalo, a coś minęlo, inne odeszlo na chwilę.
a na nowy rok życzę sobie spełnienia marzeń ;)) Wam też ;*