Mój cudowny Afganistan,
w moim cudownym pomarańczowym pokoju,
na moim mniej cudownym brydnym monitorze.
Afganistan przechodził trudny okres.
Miał zapalenie płuc i krtani,
przez co nie słyszałam od tygodnia jego miałczenia.
Na szczęście już jutro kończy antybiotyk,
i pozostanie na tabletach odporonościowych,
które wcale mi nie smakują.
Cieszę się, że ten debil nie umrzył.
W końcu... przygarnełam go z ulicy.
Brak zrozumienia, też jest zrozumieniem.
W sumie, zaplątałam się trochę.
Gdy jest zajebiście, to musi być źle.
I tak nie zorzumiecie.
Wszystko zmieniło się o 360 stopni.
Nie poznaję świata otaczającego mnie.
Z wielu zmian tak bardzo się ciesze, mega, no.
Czekałam w końcu na to tyle , kurwa, czasu.
I udało się.
Coś zawsze działa kosztem czegoś.
Kwestia wyznaczenia priorytetów,
jak tłumaczyłam dziś Olenowi.
Cieszę się, że wszystko zostało zrozumiane,
przez wszystkich.
Bo w końcu, to wszystko działo się przez nieświadomość.
I żaluję swojej nieświadomości.
Jednak ona była zmanipulowana.
Tak mega, bardzo .
Dlatego teraz, gdy oko mi się otwarło,
będę wiedziała, co jest dla mnie najlepsze.
Kto jest najlepszy.
***
Zapomnij.