Już po wszystkim.
Nadal uważam, że wczorajszy dzień minął za szybko.
Nie ma sensu pisać jak się wtedy czułam itp.
Do Areny weszłyśmy o 18, zaraz po tym jak pokonałyśmy około stumetrową kolejkę.
Zespół Everything Everything...no cóż, po prostu nie w naszym typie, ale miałyśmy ubaw z pana przy "pianinie".
W końcu o 21 pojawili się Muse. Zagrali m.in:
Supermacy
Undisclosed Desires
Plug in baby
Isolated System
Unsustainable
Panic Station
Madness
Knights od Cydonia
Follow me
Animals
Starlight
Time is running out
Supermassive black hole
Uprisign
Resistance
Explorers
Sunburn
Survival
Stockholm Syndrome
Nie wiem czy to wszystko, chyba coś pominęłam. Nieważne. Zrobiliśmy akcję z balonami na Follow Me, nieźle to wyszło. Ale byłam trochę przerażona jak na początku koncertu tylko my trzy stałyśmy na sektorze, a na płycie ludzie niemal nieruchomi. Potem na szczęście wszystko się trochę rozkręciło, ale i tak nie rozumiem jak można siedzieć na koncercie. Spotkałam mnóstwo różnych ludzi, niektórzy wpsaniali, tacy wśród których mogłabym żyć na codzień, byli też dziwni (dziewczyny na szpikach, ok). Zabawa oczywiście wspaniała, fałszowanie słów, błagania Boga żeby zagrali ukochane piosenki.
To był piękny czas, teraz pora na rzeczywistość.