Już jutro Emilu pomoczy tyłek w morzu. To jedyna pocieszająca myśl, gdy kręgosłup boli jak sukinsyn, a ciśnienie i duchota trzymają w łóżku z książka przez cały dzień. Och, Boże, ja siebie kiedyś wykończę.
PS. Wyczekuję 14 września jak Gwiazdki. Kadziewicz w Cuprum - a ja wciąż przecieram oczy i nie dowierzam.
ADIEU! Pustkowo, j'arrive!