Nie wiem dlaczego, rozumiesz?
Było parę minut po 17. Anka stała na rozdrożu parku, gdzie oczekiwała na Marcina. Wsłuchiwała się w muzykę kiedy odwróciła się i go zobaczyła.
-Cześć Anka. - uśmiechnął się.
Wiedziała, że coś jest nie tak, nigdy nie mówił do niej Anka, nigdy nie odmawiał sobie pocałowania jej na przywitanie i zawsze łapał ją za rękę.
-Cześć - uśmiechnęła się. -Słuchaj, muszę...
-Ciii - położył palec na jej ustach. Posłuchaj mnie uważnie, okej?
-Mhm, ale... - zawahała się. - Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
-Ja też, dlatego posłuchaj. - schował ręce do kieszeni.
-No dobra, mów - poczuła się speszona.
-Nie, chodźmy usiąść. - odszedł kawałek, a ona za nim.
Podeszli do ławki i bezwarunkowo usiedli jak gdyby zupełnie się nie znali.
-Aniu, ja nie mogę tak już dłużej. Po prostu..
-Co?!
-Po prostu zakochałem się. To trwa już 3 miesiące, nie potrafię udawać, że jest okej.
-Marcin. - poczuła łzy w oczach.
-Nie, nie przerywaj.- podał jej chusteczkę. - Jest piękna, ma może 173 cm. wzrostu, i ciemne włosy.
-No i po co mi to mówisz, co?
-Posłuchaj, kurde. Znam ją od 11 lat, przez lata podstawówki i trzy lata gimnazjum nienawidziłem jej. Była dla mnie brzydka, ohydna, otyła. Nie dopuszczałem myśli, by zamienić z nią choć jedno słowo, by powiedzieć jej 'cześć'. Ale niedawno zaprosiła mnie do znajomych na społecznościowym i zaczęliśmy pisać. Przeglądnąłem jej zdjęcia, to była zupełnie inna dziewczyna, wysoka, szczupła, proste i białe zęby. Długie nogi. No po prostu piękność jakich mało. Spotkałem się z nią po tych kilku latach i zaczęliśmy wspominać jak to ją olewałem. Tych spotkań było kilka.
-Chyba kilkadziesiąt - wtrąciła cała zabeczana. - Wiesz co ? Jesteś zwyczajnym dupkiem - podniosła na niego rękę.
-No uderz. - powiedział. - uderz, zasłużyłem.
-Nie. Nie zrobię tego. Wiesz chciałam Ci coś powiedzieć, wiesz co?
-Powiedz.
-Minęło 1,5 roku jak jesteśmy razem. Z tej okazji przygotowałam niespodziankę, zarezerwowałam pokój w hotelu w Gdyni. Ale nie o to chodzi, wiesz? - odetchnęła. - Chodzi o to, że .. - zamilknęła.
-O co?
-O to, że.. Wyobraź sobie, że moje życie kończy się. Nie z powodu, iż ze mną zerwałeś. Choć pewnie też to jest jakiś powód. - zatrzymała się. - Marcin, kurwa ! - krzyknęła. - Ja jestem chora, czaisz?! Mam białaczkę! A Ty mówisz mi, że się zakochałeś. - wstała z ławki i odeszła.
-Anka! - krzyknął.
-Daj mi spokój, co? - krzyknęła mdlejąc na chodniku.