Mandżukić i Barzagli, czyli moja ulubiona dwójka z Juventusu.
Nie mam co dodawać, więc pewnie zniknę na kilka dni znowu..
Może w tym czasie uda mi się jakieś zdjęcia ogarnąć.. może.
W sumie nie mam za wiele do napisania. Po 7 obudziła mnie
mama, żebym wyszła z psem.. myślałam, że za tą pobudkę
to ją normalnie kopnę w tą operowaną nogę. Ostatnie dni
wolności przed studiami a ta mi spać nie daje. Wyszłam z
psem szybko i poszłam dalej spać. O dziwo zasnęłam i o 11
dopiero podniosłam swoje szanowane cztery litery z łóżka..
Ogarnianie się, śniadanie, zaniesienie skierowania mamy na
rehabilitację i pogadanie z panią Iloną. Następnie zrobiłam
zakupy w Lidlu i w Polo. Potem relaks, gotowanie kalafiora i
marchewki na obiad, zjedzenie tego obiadu przy serialach z
Comedy Central i w sumie nic więcej. Poczytałam chwilę, a
niedługo idę z Klaudią i psami na spacer. Największy plus
dzisiejszego dnia to to, że w końcu nie pada. Ale za to co
patrzę na parking i nie widzę swojego dziecka, to chce mi
się płakać. Do poniedziałku czy też wtorku to ja chyba tu
psychicznie wysiądę. Tak to jest, jak się za bardzo kocha
swoje autko.. A jeszcze jak gdzieś mija mnie na mieście
jakaś A3, to warga mi drga i prawie płaczę. Dajcie mi już
ten poniedziałek, bo ja bez mojej małej bestii jak bez ręki
się czuję.. I pomyśleć, że tak nie chciałam robić prawa
jazdy i w ogóle. Dobrze, ze jednak poszłam i zrobiłam..
Bang.