Zdjęcie adekwatne do dzisiejszej pogody, przynajmniej tej porannej.
Wrocław, Starówka. Twarz.. nie, bez komentarza. Robisz uśmiech,
wychodzi jakiś wykrzyw. Pozdrawiam swoją twarz.. taaaaaaa.
Nienawidzę deszczu, dzisiaj od rana do południa lało.. głupia jesień.
Nie ma to jak umówić się z Kubą i Grzybkiem pod Żubrem o 7:50,
dojść tam o tej porze, Kuba zszedł.. ale na Grzybka jeszcze 7 minut
czekaliśmy.. i zrobiłam małe wejście smoka na dodatkową matmę.
Ale babka spoko, bo w sumie były może ze 3 minuty po 8, więc luz.
A dodatkowa matma zleciała, babka pośmiała się razem z nami, bo
w sumie my zawsze z nią gadamy o wszystkim praktycznie. I kto by
pomyślał, że z nauczycielką od matmy można spoko żyć? Można! :D
Wolna godzina, ogarnianie pracy domowej z matmy, dałam reszcie z
angola i polaka jak czegoś potrzebowali. A potem co chwilę beka.
Jednak Rudy i Krystian mistrze. I jeszcze dwie osoby, na których
spostrzeżeniach popłakaliśmy się ze śmiechu. Były bardzo trafne!
Matma.. też w sumie zleciała. Spoko było.. ogarniam jakoś w miarę
te Elementy Kombinatoryki. Aż tak straszne to nie jest i chwała za to.
Polak.. miała spytać, nie spytała, bo czasu zabrakło po tym, jak pani
zaczęła nam opowiadać o tym co i jak z naszą maturą. Zostało może
ze 20 minut do końca, zajęliśmy się lekcją, zaczęliśmy interpretację
i dzwonek. Ale w środę pytanie mamy murowane, coś czuję, ehehe.
A na przerwie do wychowawczyni po zdjęcia klasowe, bo już przyszły.
Któregoś dnia zeskanuję je i tu wstawię pewnie, to przecież wiadome.
Gegra.. jak powiedziała, że sprawdziła nasze prace klasowe, to chyba
wszyscy sekundowy zawał. Oj będzie nam kadzić w środę, oj będzie.
Angol razy 2.. i sprawdzian, okej. Coś wypociłam, może te 2 będzie.
Przesiedzieliśmy przerwę, żeby puściła nas te 5 minut szybciej i jak
obiecała tak zrobiła. A lekcje ogółem okej, mimo wszystko z nią
angol spoko jest. Przynajmniej jak gadamy.. jak przychodzi do czasów,
mnie nie ma na lekcji umysłem, jestem tylko ciałem. Tępota lvl 999.
Zostałam i prawie do 15 czekałam na te zajęcia z gegry. Okazało się,
że my mamy dopiero je w następny piątek, ale byłam tylko ja, to
babka mnie wzięła i zrobiła ze mną to, co robili w poniedziałek. Spoko.
Przed 16 do domu, obiad. Mina mojej mamy na wydarzenia bezcenna.
Miałam wziąć się dalej za autobiografię Conte, ale tak: przed 20 z
Patką na spacer z psami, potem przekopywanie Tumblra i spać w
miarę wcześnie, bo koło 9 jutro do Elbląga jedziemy. Wstać? Tak
wcześnie? W weekend? Samobójstwo. A teraz piwo i Supernatural.
Baang!
Chciałaś zaświecić, ale.. szybko zgasłaś..
Inni zdjęcia: Ognisko patki91gdSynuś nacka89cwaSynuś nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Delikatny naszyjnik z muszelkami otien... maxima24