Drugi z synów, Hipper Boy zwany Hipciem albo Rudym.
Twarz naprawdę wymagała zasłonienia, bo moja mina to było coś w
stylu rapeface, serio. I pomyślcie, że jeszcze 2 tygodnie temu tak
właśnie śmigaliśmy na koniach, w krótkim rękawku.. a dzisiaj przy
zerowej temperaturze, ja w bluzce, bluzie i kurtce, oraz dwóch parach
skarpetek zamarzałam. Reszta podobnie ubrana i nawet herbata nam
nie pomagała. Ja osobiście dopiero po jeździe na Hipciu się rozgrzałam.
Końska kondycja mi spada, oj nie ładnie, nie ładnie. A wczorajszy
wieczór spoko, trochę śmiechu. Przed 20 z Patką na spacer z psami
poszłyśmy, to w tym zimnie godzinę z nimi chodziłyśmy. Potem jakieś
ogarnianie w domu i po 22 odpaliłam sobie Avengers. Przestałam liczyć
ile już razy oglądałam ten film, ale dla tych postaci można go oglądać i
oglądać. Coś co uwielbiam, czyli żyły na rękach Sokolego Oka, mimika
Iron Mana, Thor pokazujący jak wygląda jakiś tam robal z Asgardu,
Wdowa piorąca tyłek dla Sokolego Oka i Kapitan Ameryka, który swoją
tarczą `pokonał` Thora. No i Loki i te jego zaciesze w filmie. Składałam
się na nich ze śmiechu wczoraj. Do 2 czytałam i spać. Koło 9 jakoś
wstałam, śniadanie, ogarnianie się i przed 10 rowerem na konie.
Antarktyda na dworze, Antarktyda! Konie po 10 dopiero zaczeliśmy
ogarniać. Hipcio mistrz.. lewa strona czysta piękna, ale prawa to jeden
piach i kurz. Nie mogłam tego wyczyścić z niego, ale części chociaż
jakoś się pozbyłam, a potem stwierdziłam, że pierdziele i siodłam go,
bo i tak bym tego wszystkiego się teraz nie pozbyła. Kopyta poszły
szybko, szybko osiodłany mimo tego, że on ma ten taki śmieszny kłąb
i trzeba siodło kłaść wyżej niż u innych, bo on zrobi krok z siodłem i
siodło o 10 cm mu się przesuwa. Widać w sumie to jak siodło leży na
nim właśnie na powyższym zdjęciu. Jazda okej, dzięki Ali rozkminiłam,
że Hipcio ma inny mechanizm niż Arkadia. Fakt faktem, że obydwoje
mają wielokrążek, ale Arkadia to menda i ją trzeba trzymać a Hipcio
jest lepszy, bo go nie trzeba tak zbierać do rozpoczęcia kłusu czy galopu,
tylko luźniejsze wodze, łydka i ten leci. W kłusie okej jak już z tymi
wodzami się ogarnęłam, przed drągami mu się jakieś zwolnienie
włączało, ale się ogarnęło. Galop.. co to za torpeda dzisiaj była to ja nie
mam pytań. Ja go delikatnie do galopu, a ten sru, motorek w zadku
i bez żadnego dodawania mu, ja sobie tylko kulturalnie pół siad robiłam
a ten jechał dalej. Tylko ja mometami rónowagę traciłam w pół siadzie
ale to ewentualnie na moment przechodziłam sobie do pełnego siadu.
W dwie strony galopu Hipcio torpedka. To jest kochane konisko no!
Nawet z takim klockiem jak ja zasuwa. Ale się przynajmniej chłopak
wygalopował no. Oprowadzanka, potem dzieciaki pojeździły i koło
13 wszystko się skończyło. Jeszcze z Werką konie polonżowałyśmy.
Ona Blaszkę, ja wariatkę Luisianę. Luśka to ma jednak coś z głową.
Ja ją do stępa, ta z miejsca rusza kłusem i nie chce się zatrzymać, a
jak zawiało jej coś za zadem albo banery się ruszyły to sru na tej
lonży, zad do góry, jakiś skok, znowu bryk i zasuwa galopem, a
Blaszka debil za nią. Zgarnęłam sprzęt do stajni i czaprak i futerko
i kocyk Hipcia były tak mokre, że poodpinałam wszystko od siodła i
położyłam na wierzch siodła, żeby schło i się wietrzyło. A po za tym to
któregoś dnia można by było wziąć i wyprać czaprak i futerko, ale
się jeszcze zobaczy. Dom, gorąca kąpiel, obiad i Hawaii 5.0 razy dwa.
Wzięłam się za prace domowe, bo jutro nie będzie kiedy przecież.
Matma.. jakiś test, na 3 zadania ruszyłam jedno i to nie do końca bo
nie wiem czy dobrze mam drzewko i co z tym idzie czy dobrze
zaznaczyłam gałęzie i co z tym też idzie dobrze napisałam obliczenie..
Ahh, fuck math! Z angola mam wszystko, znaczy został tylko opis
naszej wycieczki.. dobrze, że se całą tu opisałam, bo teraz to już nic
z niej nie pamiętam. Idę obejrzeć Flashpoint, potem napiszę to z
angola i wezmę się za obrabianie zdjęć. Bo ogarnęłam tylko te 9 dla
Piksela i się na tym skończyło. A potem wezmę się za ciąg dalszy
Follow The Rabbit, bo nazbierało się tego trochę. Jeszcze mecz.. było
napisane, że jest dzisiaj o 20:45 a tu dupa, bo jutro o 15. Nienawidzę
meczy w niedzielę no i to o tak dupnej porze. Jeszcze na 14 na obiad
do cioci Basi i wujka Heńka lecimy, bo wujek ma 65 urodziny i
zostaliśmy zaproszeni. Więc na jakieś pół godziny w porywach do 40
minut pójdę i wracam na mecz plus od razu nakarmię psa.
Ciężko będzie się wyrobić, ale muszę dać radę!
Bang!
Inni zdjęcia: Biegus krzywodzioby slaw3001513 akcentova:) patki91gdTajemnica photographymagic:* patki91gdBellusia patki91gdJa nacka89cwa22.6 idgaf94Ja nacka89cwaMonastyr aceg