eM KotasU. ;*
Wstanę pierwszego marca, o godzinie piątej trzydzieści i nie wydarzy się nic specjalnego. Wezmę prysznic, umyję zęby, wysuszę grzywkę i pomaszeruję na przystanek autobusowy. Wsiądę do sympatycznego pięćtrzysześć. Być może zajmę miejsce siedzące, ale to nic pewnego, bo muszę kupić bilet. Pierwszego marca nie włożę do ucha słuchawki. U Nich zawsze gubię głowę, a wraz z nią różne przedmioty. Tym razem padło na odtwarzacz z ulubioną muzyką. No cóż. Wysiądę z wspomnianego wcześniej środka transportu. Udam się do budynku zwanego szkołą, a konkretnie do sali 37G, która powinna się kojarzyć z językiem francuskim. Uśmiechnę się kilka razy i wyjdę. Może z siebie, na pewno ze szkoły. Znowu wsiąde do pięćtrzysześć i znowu z niego wysiądę. Jak widać, powodów do egzaltacji bądź rozpaczy, brak. Tylko troszkę boli mnie ząb, a gdybym była praktykującą chrześcijanką, to pewnie pomodliłabym się teraz za kilka istotnych dla mnie spraw. Tymczasem chłonę, wącham, zaciągam się.
' Jest nudna i szara. [...]
To niebywałe, że dziś się uśmiecha. '