Siedzę sobie w domu... buu.. z noją juzynką, oglądamy szpital.
Mam mętlik w głowie raz jest dobrze a raz źle.Wszystko się waha między szczęściem
a obojętnością.Całe szczęście mija gdy choć na chwilę zostaję sama, samotność mnie niszczy.
Czemu szczęście tak uzależnia? Czemu tak szybko mija, organizm się go domaga ale nie umiem
już go zaspokoić.Kiedyś wszystko było prostrze, wszystko się jebie.