Jak pionek bezbronny padam jej ofiarą,
Kunsztem swym kusi jak słowo wiarą.
Niejedną postać już ona przybrała,
Różnym smakiem życia poczęstowała.
Bywa wolnością, jak sokół szybuje,
Turkusem nieba jak zbożem handluje.
Dusze porywa na każdą z gwiazd,
Szczęściem najsłodszym zabija czas.
Bywała również wzburzonym morzem,
Co rany głębokie zadaje nożem.
Zagubionego popycha w las,
Zostawia jedynie księżyca blask.
Innymi razy zamyka w klatce,
Odbiera klucz jak dziecko matce.
Godzina mija jak doba cała,
Nadzieja choć słaba wciąż nie ustała.
Ciosem ostatnim ogłusza o ścianę,
Do swej kolekcji zabiera niedbale.
Brutalna i podła miłość jest czasami,
Lecz żyć bez niej nie żyć, to między nami..