Kiedy patrzę w ich źrenice widzę własne odbicie,
wspomnienia które iskrzą jeszcze dziś oczy szklą
mały pokój i ja modląc się za ciszą,
która była mi najbliższą rzeczą, bliższą niż ona i niż on, bliższą niż dom gdzie wyrosłem,
brak pieniędzy i alkohol niszczą proste,
ktoś powiedział mi opisz to opisuję
nie wierzysz to spytaj moją siostrę ona też wie,
też pamięta boazerię na niej czerwień
do dziś pewnie czeka aż ktoś kłótnie przerwie.
wiele razy uciekałem stamtąd,
uwierz znam to...
wiem co czuje dziecko, myśli sobie biec
bo jedyną myślą jest uciec stąd
pamiętam późne popołudnie czwarte piętro
im wyżej tym smutniej
schody zamek kuchnię
kiedy tak szedłem nieufnie patrząc czy alkohol cuchnie
wiem jak boli i jak puchnie
jeden Bóg wie o co były tamte kłótnie,
dziś nie pałam do nich gniewem
lecz jednego jestem pewien
ten dom to nie był eden
ilu takich jak ja nie wiem
nie dociekam lecz jako dziecko nie widziałem w nich człowieka wiedz to.