Charlie twitterowo mnie zainspirował (kurcze! odpowiedział mi na twitterze - aaaa! SPOKÓJ!). Stwierdził, że nie można nazywać siebie fanem Doktora Who, jeśli nie spróbuje się paluszków rybnych maczanych w kremie (pierwszy odcinek piątej serii, kiedy Jedenasty zajada się tym w domu małej Amy). A jako, że ja muszę, muszę, muszę zrobić coś głupiego to... W moim przypadku jest to krem brokułowy. Już sama nazwa brzmi ohydnie. Ale muszę was zaskoczyć, bo w smaku nie było to aż tak złe, jak sądziłam na początku. Nie wiem, czy jest to godne polecenia, ale jeśli chce się zjeść coś, co w konsystencji przypomina budyń, z dobrą rybą, to chyba niezły pomysł. Skonsumowałabym coś głupiego dziwnego. Nie, nie. Jedzenia dla dzieci się nie tknę :)