To wcale tak nie wyglądało. Ot miałem kaprys na kolejnego HaDeeRa z dupy.
Muszę kupić nowy garnitur. Chociaż jeśli mam być szczery to wolałbym poncho, takie prawdziwe. Z Peru. Z wełny majestatycznej alpaki.
I chciałbym wbić na kolejny koncert SOJA w Polsce. Bo w sumie na Matisyahu i Jr. Gonga już nie ma za bardzo opcji. No nic, kiedyś indziej. Może :D