W tak zwanym międzyczasie byłam na samym czubku Polski, pierwszy raz widziałam Gdańsk, mielismy rocznicę ślubu, byliśmy w Wawie na zajebistej imprezie z okazji sukcesów Pati, a potem odbyły się sfałszowane wybory.
A, i kupiłam Peugeota za 20zl (słownie: dwadzieścia złotych), którego muszę teraz odebrać. A mąż kupił BX'a za równowartość koszyka zakupów.
Całkiem fajnie, całkiem fajnie. Tylko wróciłam do szukania pracy i dupa, nie ma absolutnie nic dla mnie. Ale jakoś to będzie, zawsze jakoś to jest. Jak zwykle piszę tu, kiedy mi się strasznie nudzi i nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy.