taka mała foteczka z wycieczki.
jeśli chodzi o jej przebieg, to było całkiem ok :D nie licząc pogody, dziwnie pachnącej łazienki i tego wypierdka. na szczęście jego upierdliwość trzeba było znosić tylko przez jeden dzień, bo drugiego działo się to i owo :D i bardzo dobrze, nie będzie mi tutaj się łasił jak pies, a za plecami wyczyniał cuda i gadał pierduty. a skoro już o tym mowa, to chyba usunę poprzednie wpisy, bo jak widzę, co ja tam pisałam, to aż wstyd. ;)
obecnie nadal odpoczywam po wycieczce i jem chipsy (tej sytuacji z zieloną cebulką, julio, nie skomentuję :c), ale zawsze coś. trzeba też w końcu zawieźć podanie, a nie chce mi się niesamowicie. może w środę nie pójdę do szkoły z tejże okazji :D niech ktoś pojedzie ze mną :c