W połowie lutego 1945 roku, Rosjanie przypuścili z kierunku południowego szturm na to wzgórze. Poprzedzony on był precyzyjnym ostrzałem artyleryjskim, co potwierdzają ruiny stacji. Zrównane z ziemią zostały obiekty koszarowe, ale konstrukcja głównej budowli, kryjąca urządzenia radiowe i zespoły agregatów w zasadzie nie została naruszona. Po kilkudniowych, i szczególnie zaciętych walkach, radiostacja padła. Jednak część sił niemieckich, rozlokowanych na pobliskich wzgórzach utrzymywała nadal zdolność bojową. Zachowany do dzisiaj, układ transzei strzeleckich wokół Stanisławowa, wskazuje, że Niemcy przygotowani byli do obrony z kierunku północnego. Zaskoczeniem dla nich był zapewne sowiecki manewr oskrzydlający, skutkujący atakiem na ich tyły i szturmem na Willmannsdorf - od południa.
Niewyjaśnione pozostają do dziś powody, tak zacięcie prowadzonej przez Niemców obrony, tych raczej nie mających strategicznego znaczenia, terenów. Zadziwia też fakt, że znajdująca się nieopodal, najnowocześniejsza wówczas w III Rzeszy ( uruchomiona w 1939 roku ) kopalnia rudy miedzi ( później nosząca nazwę Lena ), nie była broniona.
Według relacji naocznych świadków polskich robotników przymusowych, zatrudnionych w pobliskich wsiach, poddających się tu Niemców, Rosjanie nie brali do niewoli. Po wkroczeniu na Rosochę, Sowieci pośpiesznie rozmontowali całe wyposażenie obiektu i po przetransportowaniu do Jawora, dalej koleją, wysłali na wschód. Czy były to tylko zwykłe urządzenia do łączności dalekosiężnej ?. Trudno powiedzieć.
Z historycznego punktu widzenia, rejon ten ma szczególnie symboliczny charakter. Właśnie tutaj, na otaczających Bazę wzgórzach, II wojna światowa trwała jeszcze do 26 czerwca 1945 r. Broniące się tam jednostki Waffen-SS, zlikwidowały oddziały sowieckiego NKWD. Za wspieranie obrońców, prawdopodobnie za dostarczanie żywności tajnymi przejściami przez pola minowe, Rosjanie w pobliskiej miejscowości Pombsen ( obecny Kondratów ), dokonali aktu odwetu na ludności cywilnej, rozstrzeliwując wielu jej mieszkańców narodowości niemieckiej.
Oddzielnym i wstydliwym rozdziałem historii, pozostają represje jakich wobec mieszkańców wsi dopuściło się kilku byłych, polskich robotników przymusowych, reprezentujących tzw. nową władzę. Za ich sprawą, grabieże i terror był tu jeszcze długo czymś na porządku dziennym. Dwóch, największych inspiratorów tych niecności, sprawiedliwość niebawem dopadła na polu miniowym, nieopodal Rosochy.
Tereny te, były świadkiem szczególnie ciężkich walk i wielu okropności. Do dzisiaj ziemia ta kryje wiele tajemnic, niezliczone szczątki obrońców i masę wojennego żelastwa. Przyciąga to eksploratorów i poszukiwaczy militariów z całego kraju.
Jeszcze długo po wojnie, zardzewiała śmierć zbierała tu krwawe żniwo. Proces rozminowania tych terenów trwał do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Świadczyć o tym mogą mapy sztabowe WP z tego okresu, na których zaznaczono tereny jeszcze zaminowane.
Urokliwe miejsce
Dzisiaj, ta malowniczo położona wioseczka ( licząca zaledwie 150 mieszkańców ), nad którą górują ruiny poniemieckiej radiostacji, przyciąga licznych turystów, którzy prócz ciszy ( przerywanej niekiedy warkotem lotniczych silników ) mogą rozkoszować się tu niepowtarzalną przyrodą i szczególnie urokliwymi krajobrazami.
Warto tu obejrzeć stojący w centrum wsi pomnik upamiętniający żołnierzy niemieckich mieszkańców Willmannsdorf, poległych w I. wojnie światowej. Staraniem mieszkańców i kadry Jednostki, w lipcu 2007 roku poddano go gruntownej renowacji.