od 4 dni nie wychodze z domu, jedynie co do kiosku po papierosy.
Wracam do rzeczy miłych z przeszłości. Do Panów Mozarta i Beethovena, i do ich muzyki, tak ukochaną przezemnie kiedys, że nawet przez pół roku raz w miesiącu bywałam w filharmonii bydgoskiej na koncertach. Wracam do starych książek, filmów, zdjęc, dziwnych zdań i listów.
I wcale milej mi się nie robi...
i ta smutna historia o dwojgu ludzi, której nie powinnam nigdy poznać...
i czy czekać to to samo co tęsknić?