sobota... fuj
dzisiaj świruję, bardzo konkretnie świruję. cholera jasna, jak to się stało, że straciłam nad tym kontrolę? przecież nie tak miało być, nie tak to widziałam, nie o to chodziło.. tatak, łzawe historie Koziny. fuck it.
nie wiedziałam, że moje biedne posypane serduszko da się poskładać, ale chyba komuś się udało i na moją niekorzyść, udało się to temu komuś całkowicie przez przypadek. WRRRRR!
zżera mnie coś, co nie powinno mieć miejsca, nurtuje mnie coś, co nie powinno mnie obchodzić i przejmuję się czymś, co nie powinno istnieć. tak właśnie mocno trzymam swoje życie w swoich rękach -.-
i po co ja to tutaj piszę i czemu ja jeszcze nie sprzątam domu. może lepiej idę, narka