dziwny, tajemniczy sen, którego do końca nie pamietam (ale pamietam ze siedziałam na koniec w starej zakurzonej magicznej piwnicy, w ktorej były ksiażki z literami alfabetu, a w tych ksiazkach wszystkie słowa na te litery, ale brakowało s i nie moglam pisac s, to było dziwne)i którym nad ranem sama sterowałam, obudzona przez telefon od martyny, choć miałam wyłączony dzwiek, samozwańczo odkurzyłam mamie samochód i dostałam szokującego esemesa od Werci, do tego jeszcze koncert wieczorem jee. no i MaccaBra znowu ma dredy, nie no ten dzień jest poprostu sfiksowany, ale przyjemny. o !
bless.