Bądźcie pozdrowione moje dłonie, palce moje chwytne, z których jeden
przytrzaśnięty drzwiami samochodu, fotografowany promieniami
Roentgena - dłoń na zdjęciu wyglądała jak zwichnięta skrzydło - niewielki
okruch kości obrysowany własnym odrębnym konturem. Serdeczny palec
lewej ręki ozdobiony raz pierścionkiem owdowiały jest teraz i pozbawiony
swej ozdoby. Ten który mi dał pierścionek już dawno nie ma palców, jego
ręce splotły się w jedno z korzeniami drzewa.
Ręce moje tyle razy dotykające stygnących dłoni umarłych i ciepłych
mocnych żywych dłoni. Umiejące pieścić niezwykle, w dotyku zatracające
przestrzeń dzieląca istnienie od nieistnienia i niebo od ziemi. Ręce,
którym nieobcy ból bezsilności, wczepione w siebie jak dwa przelękłe
ptaki, bezdomne, szukające na oślep i wszędzie śladu twoich rąk.
Poświatowska Halina "Oda do rąk"
A ja?
Ja tęsknię za Twoim dotykiem.
Choćby mimowolnym muśnięciem dłoni,
powodujące szybsze bicie serca i uderzenie gorąca, zawrót głowy.
Kto by pomyślał,
że mimo upływu czasu, można właśnie tak czuć bodźce,
do których tak łatwo się przyzwyczaić.
Nie wypełniam tej pustki w żaden sposób.
Nie potrafię. Mimo starań.
Kompromis będzie taki, jakiego oczekujesz.
Bo nie umiem Ci odmówić.
Czasem poporstu lepiej udawać, niż odkryć wszystkie tajemnice.
Prawda tak często zabija ludzi.
Zdjęcie.
Wieczór muzyczno - poetycki, który przygotowałam ostatnio.
Strona muzyczna zdecydowanie bardziej mnie urzekła.