A tu Anitka przysiaduje zmęczona bieganiną na szpilkach ^^
Jutrzejszy dzień zapowiada się przynajmniej dla mnie dobrze. Bo będzie więcej zdjęć do wstawiania. Martwicie się, że nie ma kolejnego opowiadania?
*****
Pędziła nad skalnym urwiskiem, popychana przez wiatr. Z końskiego pyska wydzierały się na mróz wielkie kłęby pary, pot zamarzał na skórze zwierzęcia. Dziewczyna gnała przed siebie. Musiała go uratować, nim pogrążony w błędzie, oszaleje. Gruby warkocz uderzał o plecy, oddech grzązł w gardle. W prześwicie drzew, stała mała brązowa chatka. Poprawiła uchwyt na lejcach, popędziła konia uderzając piętami w bok.
-SOREI!-krzyknęła. Musiał tam być. Nie było innego miejsca w którym mógłby się skryć przed samym sobą. Ciemność rozświetlał księżyc, błyszczący, pyszniący się swoją wielkością.Pochyliła się nad łbem i zamknęła oczy....
*****
A czytajta se na zdrowie, jako, że pani ze zdjęcia rozwalił się komputer ja chwilowo przejmuję obowiązek nad tym fotoblogiem.
Amen. I krzyżyk na drogę.