wszystko tak jakoś jest do dupy... chcę już ferie (chyba jak każdy). nie chcę chodzić do szkoły, chcę się w końcu pożądnie wyspać (może kiedyś to nastąpi). pobudki o 5:45 doprowadzają mnie do szału, a w szczególności chodzenie po ciemku na przystanek... chcę w góry na narty albo jednak nie chcę, bo jak mam marznąć w kolejce na wyciąg przez 15 minut i zjechać w 5 minut to ja dziękuje. chcę już wiosnę o tak ! i chcę wyciągnąć z piwnicy moje cacko i jeźdźić nim gdzie tylko chcę nawet i na koniec świata. chcę jakiś dobry melanż ze znajomymi. chcę mieć już te 18 lat i robić co mi się podoba, wracać do domu o której tylko zechcę, a nie być pod komendę rodziców. a najlepiej to zasnąć i się nie obudzić. tak czasem mi odbija i piere na dekiel. trudno taka już jestem i tego nie zmienię.