Tak robil mi kiedys pizze. Najbardziej zajebista pizze na swiecie. Bo z bananami. I z uczuciem. Zaczelo sie od glupstwa. Od proby polamania nog, siadajac mu na nich, kiedy mial je wyprostowane. Od tekstu "poczulem silna chcec przytulenia sie w tym momencie. Czy Ty tez masz taka potrzebe?" Po pewnym czasie sie przytulilam. Juz wtedy wiedzialam,ze bedzie moj. Chcial mnie ogrzewac, kiedy jest mi zimno i kiedy sie trzese. Chcial patrzec, kiedy sie przebieram. Rozmawialismy. Rozmawialismy ze soba od 18 do godz 13:30 dnia nastepnego. Najlepiej rozmawialo sie nad ranem, kiedy bylismy we dwojke w pokoju. Zaczelo sie od kosciola na Placu Wolnosci. Od Pan kwiaciarek na Placu Wolnosci. Od wkurwiajacych tykaczy na przejsciu dla pieszych i niebieskiej rozy. Pozniej znow. Rozmawialismy. Do 4 nad ranem, przez telefon. Tak wygladal mniej-wiecej nasz kazdy kolejny dzien. Rozmowy, spotkania. Nigdy np nie zapomne tego, kiedy weszlam do domu po cichu, a on na gorze mial rozkrecona muzyke. "TAK, SLYSZALEM,ZE WESZLAS!" zbiegl po schodach w koszulce Heinekenna. Zbiegl, dal mi buzi "dzien dobry, cwiczylem" Pozniej poszlo szybko. Jedno wyjscie, drugie, kolejne. Zapoznanie mnie z tesciowa, jego z jego tesciowa i cala banda rodziny. Wszyscy od razu zaczeli go uwielbiac. Nie dziwie sie. Zrobil mi wjazd na lekcje polskiego. Wszystkie laski sikaly, lacznie z pania profesor. Spedzalismy mase czasu ze soba. W jakikolwiek sposob -telefon, spotkania, fb, cokolwiek. Moglismy nawet siedziec razem w bibliotece UKW, uczac sie przez 4 godziny. I przez te 4godziny wypowiedziec do siebie 4 slowa. I nie, nie dlatego,ze nie mielismy o czym rozmawiac, lecz dlatego, iz po prostu wystarczyla nam do szczescia nasza wzajemna obecnosc. Swiadomosc, ze druga osoba jest obok. Siedzielismy przytuleni do siebie, kazde zaczytane w swoich notatkach. I nic wiecej, wystarczylo. Robilismy wspolnie jedzenie. Motylki w brzuchu, szczescie w powietrzu, wspolne zdjecia i dzikie golebice. Wszystko pieknie, wszyscy zazdroszcza, wszyscy sikaja i sie zachwycaja, bo przeciez z nas "taka cudowna para". KURWA. Przywiazalam sie w chuj. Czyli mocno.
Kuba nauczyl mnie bardzo wiele. Odnosnie zachowan facetow, stylu ich zycia i bycia, instynktu/instynktow....
Kuba nauczyl mnie, czym jest milosc. W jaki najprostszy sposob mozna to uczucie okazywac. Otoz, jak ja to postrzegam? Nastepujaco:
Milosc to odstapienie kawalka ukochanej lasagne drugiej osobie, tylko po to, zeby wywolalo to usmiech na jej twarzy.
To przykrycie drugiej osoby koldra, kiedy obudzisz sie w srodku nocy i zauwazysz, ze jest ona odkryta. I pewnie marznie na smierc.
To wywolywanie usmiechu na jej twarzy, za wszelka cene.
To podanie recznika po kapieli.To wspolny prysznic, polewanie drugiej osoby ciepla woda.
Milosc to podnoszenie drugiej osoby, kiedy jest jej ciezko.
Poswiecenie calkowite dla niej. Swojego czasu, zycia, mysli i postepowania.
To moment, w ktorym facet daje swojej kobiecie swoja wlasna koszule z poleceniem "ubierz, bo bedzie Ci zimno."
To ogrzanie, kiedy jest jej zimno. Wziecie w swoje dlonie dloni drugiej osoby i pocalowanie ich.
To troskliwy buziak w czolo. To wstanie o 6:15 z lozka tylko po to,zeby zrobic drugiej osobie sniadanie.
To pytanie "zrobic Ci herbate?" wypowiedziane z ust. To klotnia o to, kto tym razem zmywa naczynia.
I wiesz co, Jakubie? Zimno mi.
***można nie spać przez cały tydzień, przepłakać całą noc, stracić głowę z miłości i nikt niczego nie zauważy.***