Zachód Słońca,
widziany z okna mojego pokoju,
jednego z sierpniowych dni.
Słońce ma to do siebie, że dla nas wschodzi i zachodzi, a gdy zajdzie, wtedy nastaje mrok. Jednakże tak naprawdę ono istnieje nieprzerwanie, cały czas, tylko my się obracamy, bo tak świat nam każe. Wiele rzeczy też, podobnie jak Słońce - pojawia się na niebie naszego życia, po czym znika i nastaje mrok, ale tak naprawdę to coś istnieje nieprzerwanie cały czas, tylko to inni się obracają, bo tak im świat każe... Gdy Słońce dla nas zajdzie, to chce się spać. A gdy "zajdzie" coś, to często nawet spać się nie da.
Spyta ktoś "o co tu chodzi?".
Nieważne to jest.
Ot, taka nocna rozkmina.
- Wyobraź sobie, że to wszystko miałoby zniknąć...
- Ty... Ty też?
- Nie... Wszystko oprócz mnie.
- A to niech znika w cholerę.