Ile musimy prosić kogoś, aby przestał robić to co robi? Ile razy musimy go błagać? Ile mamy życzeń do wykorzystania? Czy ktoś to ustalił? Czy może jako dzieci wykorzystaliśmy wszystkie i teraz jako dorośli nie mamy już szans na to, aby coś się zmieniło. Czy prośby, błagania, próby namówienia mają wg jakąkolwiek władzę? Tyle pytań.. Tak mało odpowiedzi.
Tyle razy prosiłam o jedną jedyną rzecz. Z jednego przeszło na drugiego. Dlaczego ja się kurwa pytam? Dlaczego nie może tak po prostu przestać. Tak bardzo przez to boli mnie serce, tak bardzo jest mi wtedy przykro. Że po raz kolejny się na Nim a właściwie na Nich zawiodłam. To nie pierwszy raz, ale i nie ostatni. Teraz po tylu latach może to boli mniej, może już tak bardzo mnie to nie rani, ale zawsze jest. Jakby to był nieodłączny element mojego życia. Czy ja będę postępować tak samo? Czy to jest jakiś schemat? Te wszystkie sytuacje, kiedy tak bardzo się wstydziłam, kiedy tak bardzo mnie ranili, kiedy tak bardzo chciałam odejść z tego świata, to wszystko jest w mojej głowie, to wspomnienia, których nie da się wymazać. To przeszłość, teraźniejszość i zapewne przyszłość, tylko ile można? Gdzie zaczyna się limit? I czy oby na pewno chcę się tego dowiedzieć? W pierwszej sytuacji się dowiedziałam i myślę, że to kara, tylko nie wiem od kogo, od Boga? Nie... to inna siła wyższa, może po prostu KARMA. Tylko oby w drugim przypadku ta karma nie była ostrzejsza. No nic.. musiałam się wypisać, mam w sobie wiele cierpienia, ale dam radę, bo muszę. Dla siebie, żeby pokazać, że jestem coś warta.
ps. Oficjalnie jestem studentką I-szego roku. Bravo. Od czwartku zajęcia. Podołam.
Do widzenia.
Czasem porażka przybliża do zwycięstwa poddać się bez walki to jest dopiero klęska.