czuję ból w okolicach
twojej nieobecności
na skórze noszę ślady
przyśpieszonych oddechów
w polu widzenia
tylko ty
w ustach
podwyższony poziom cukru
nie boję się
w mojej rodzinie
nikt nie umarł
z miłości
nie dotarliśmy do źródeł
dziecka
a w moim brzuchu rośnie
zasiany przez ciebie
lęk
kolejny miesiąc
co we mnie
nie wzeszedł
rozdrapuję
niewidzialną ranę
rozmawiając z tobą
o pogodzie
przygryzam język
chcę krwi
Tyle lat
moja łza
żłobi rysę
w twoim policzku
a jeszcze
nie stałeś się
pękniętą
skałą
sama proszę się o kąt
pod mostkiem
chcę przejść do historii
twojego życia
z duszą
na twoim ramieniu
z ciałem
które wie lepiej
czego pragnę
nie znam wiatru
który niesie mnie
w siódme niebo
szóstego przykazania
gdzie nawet piołun mi
nie piołunowy
pokonuję
stan nieważności
na chwilę
staję się
światłem twoich żył
jestem dla ciebie
równie egzotyczna
co japoński podręcznik
parzenia herbaty
lub układania kwiatów
tak kolorowa
że boisz się
dotknąć mnie
swoją szarością
mijamy się
jak przypływ i odpływ
tej samej rzeki
Pamięta żeby nie pamiętać
Myśli usilnie że nie wolno już myśleć
Marzy żeby nie marzyć
Drży żeby nie zadrżeć
Stara się pamiętać że nie wolno się starać
Zważa żeby nie zważać
Płonie ze wstydu na myśl że mogłaby zapłonąć
Jest po to by nie być
Tak Tak
niby nic a pełne ręce roboty
od nierana do niemocy
pragnę
tej części ciebie
która nie może
zostać do rana
tych świąt
których nie ma
w moim kalendarzu
pragnę łóżka
które gdziekolwiek by stało
to zawsze jest prawe
pragnę
własnej fotografii
w twoim rodzinnym albumie
do pełni szczęścia
brakuje mi
pustego miejsca
przy tobie
[...]
A komuś rąk zabrakło, bo kłamią pieszczoty,
I słowa gdzieś umknęły przed prawdą w obawie
Dziś słucham go i płaczę, nagle rozpoznana,
I wiem, że miłość sięga dalej
niż ramieniem -
Trochę smutku na poprawę nastroju.