krótka notka organizacyjna, żeby po jakimś czasie móc sobie poczytać dawne dzieje mego życia i przypomnieć sobie niektóre fakty bez zbędnej interpretacji tekstu. swoją drogą dawno niczego takiego nie dodawałam. jakie to smutne. ;_;
no to tak.. nadal czeka mnie napisanie recenzji z mojego pobytu na Japan Fest. jeżeli to tak dalej pójdzie to wyjdzie na to, że napiszę ją miesiąc po wydarzeniu. to takie okrutne. tak długie czekanie, jak na zdjęcia z Japaniconu. chcę już zobaczyć, jak prezentowałam się w stroju Rin! <3
uczę się nie pisać kropki przed znakiem zapytania i wykrzyknikiem. to trudne. a moja krótka grzywka jest zbyt krótka.
szkoda, że w tym roku już nie będę miała okazji porobić róż z liści klonu z Parku Kasprowicza. chociaż rekompensuje ten fakt to, że przynajmniej już w nim byłam.
śnią mi się dziwne sny. dzisiaj był prozaiczny cosplay, wczoraj jakiś dziwny erotyk, a przedwczoraj też erotyk z dodatkową rolą mojego przyjaciela komara o imieniu Natrysk (jakie to śmieszne, komar o imieniu Natrysk), który przeszkadzał mojemu chłopakowi, którego nie mam, a który tam był niewymownie przystojny i mnie, w.. wiadomo, czym, skoro to erotyk, żeby już nie mówić porno.
ostatnio zaczynam nie lubić swojej wyobraźni. Gifura, Skalmar. :c a potem czuję się obserwowana.
jak bardzo mnie cieszą te trzy dni wolnego. mam ochotę siedzieć, jeść cukierki i pić kawę. dużo kawy. capuccino lub moccacino. ewentualnie wiśniową czekoladę. rany, jakie to dobre.
a właśnie! cukierki. oczywiście przedwczoraj było Halloween! ten rok w porównaniu z tamtym był raczej średni, chociaż "zbiory" miałyśmy podobne. tylko dwa/trzy razy ktoś nas niemiło potraktował. nie było żelek o smaku mydła, plucia pod płotem, jajek ani tabaki. ale za to sos sałatkowy, porcelanowa lalka i cenne informacje! - Zaścian. 13 *tu wkleić śmiech*. byłam Gumi w wersji Matryoshka i co najlepsze - inni mnie zrozumieli i nawet zapamiętali. to pewnie dlatego, że kojarzyłam im się z tym wielkim żelkiem.. no trudno, przynajmniej pamiętali. te dwie i pół godziny chodzenia zaowocowały dziwnymi dialogami, torbą pełną cukierków i przemarznięciem. przynajmniej teraz nie miałam butów na siedmiocentymetrowym obcasie i nikt nie musiał mnie brać na barana. :3 aha, ludzie nie umieją się dzielić na grupy, a ja jeszcze bardziej nie lubię małych dzieci.
w domu podział cukierków, Sierociniec i wielkie przymulenie. szkoda, że nie zrobilismy żadnego LARPa, ale nikt z nas nie miał siły. właściwie mimo tego i tak było przyjemnie. wspólne oglądanie telewizji jest zabawne. w szczególności, kiedy na ekranie są zapasy w galaretce.
1 listopada - zimno, wieje, zimno. jakże cudownie było dotrzeć już do babci. dietetyczny bigos jest całkiem dobry, nawet jeśli to bigos. tyle jedzenia. <3 a potem cmentarz wieczorem, już po raz drugi. tyle lampek i zabawni ludzie, którzy w ciemności po 19 mówili mi "dzień dobry", a ja im ładnie odpowiedziałam, przez co mnie pochwalili. lubię być miła.
teraz warto wszystko ponadrabiać. muszę pomalować paznokcie, siebie pomalować. najlepiej w kwiatki.
żeby było delikatnie.
pętla, pętla, pętla. tak dawno Was nie oglądałam i tego żałuję. jesteście piękni. <3