denerwują mnie niektórzy ludzie...
np. tacy, którzy są fałszywi do granic możliwości i w dodatku się dowalają do człowieka i żyć nie dają :/
np. panna KK.
ma tą swoją "wielką przyjaciółeczkę" M.
ale jak M. nie ma, to panna KK. zaczyna ją przed innymi ogadywać, jaka to ona głupia jest itp.
a następnie dowlaa się najczęściej do mnie, K. albo J.
i zadwolona.
a my nie.
bo się wiecznie wcina w zdanie, nie reaguje na "delikatne" aluzje, że nie chcemy z nią gadać (ignorowanie i odwracanie się plecami) i zadowolona dalej próbuje z nami gadać.
w dodatku ciągle stęka, że nie uczyła się z tego czy tamtego, że nic nie umie, że napewno dostanie 1 itp...
to trza się uczyć, a nie stękać.
a jak M. wraca to panna KK. leci do niej radosna i zadowolona i obgaduje wszystkich wokół.
wkurza mnie.
to już lekka przesada.
fałszywość, nachalność, głupota...
poskładajcie to w jedno i wyobraźcie sobie takiego człowieka.
może mnie zrozumiecie.