był dla niej ideałem i może właśnie dlatego usprawiedliwiała go przed wszystkim,a także przed samą sobą.Gdy nie dzwonił zżucała winę na rozładowaną komurkę.Gdy nie przyjedżał uparcie twierdziła,że na pewno wypadło mu cos ważnego.Nawet,gdy zdradził wzieła winę na siebie twierdząc ,że nie jest wystarczająca piękna i dobra.Powiesz,że jej naiwność nie miała hamólców.Masz rację,ale nie zawiniła ona tu sama.Te wszystkie hamulce popsuła miłość , zabierając przy tym granice zdrowego rozsątku;! ;D