No i grudzień.
Czas pędzi jak oszalały, a ja wciąż stoje w miejscu,
choć mam tysiące myśli, przedsięwzięć i pomysłów na minutę.
A do tego to dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Pieprzony instynkt.
Mam nadzieje, że to tylko przejściowe.
Czas już najwyższy, aby wywlec się z łóżka i zacząć działać w związku z przyszłością.
Wracam do dawnego planowania i standardowej rutyny, nie ma co.
Przyzwyczajeń nie jest tak łatwo się wyzbyć. No cóż, bywa.
Jutro pobudka z rana i maraton po urzędach i szkołach,
a następnie z Wiktorem na miasto roznosić CV.
Zobaczymy co z tego będzie.
Ostatnio lubie spędzać czas sama, a bynajmniej tak po prostu się zdarza.
Siedzieć, pisać, leżeć, myśleć.
Chyba mam natłok emocji.
Ograniczam imprezy i spożywanie alkoholu.
Po prostu nie chce mi się melanżować. Wymiękłam.
Dla jednych będę Ciotą, a dla innych kimś kto potrafi odmówić sobie zabawy.
A ja po prostu nie mam już na to ani ochoty, ani sił.
Bynajmniej na ten moment.
A, no i wreszcie kupiłam ten jebitny clearomizer i z powrotem moge wrócić do swojej e-szludżki.
Choć tyle dobrego.
Moja piosenka na dziś: