Rozmawiam o tym tylko z Bogiem, który umarł w mojej glowie bardzo dawno.
Chcę krzyczeć tak głośno, jak bardzo to możliwe, ale wiem że nie słyszysz.
Chcę opowiedzieć Ci o tym jak umieram każdego dnia, jak duszę się w nocy.
Czuję, że wygasa coś czego nigdy nie było.
Nie jestem tą osobą, którą chciałabym być, nie umiem pogodzić się ze sobą.
Przypływ przebytych zdarzeń rani mnie codziennie.
Wtedy umieram na nowo, wszystko więdnie
Nie znasz tego uczucia, mimo że jest takie powszechne, takie zwykłe
Zabija bardzo powoli, wzbudza wszystkie czynniki, wprawia w ból całe ciało
Zostaje w tobie na długo, wraca podczas samotnych wieczorów.
Paradoks, ale chyba zaczynam lubić mój mały bezruch.
Uodpornił mnie na ludzi, za dobrze znam wasze historie po kilku rozmowach.
Ja poprostu boje się o tym mówić, wy poprostu za słabo sie maskujecie