I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu,
Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu.
Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie
I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie.
Chcieli jeszcze się kochać, poza własna mogiłą
Ale miłość umarła, już miłości nie było...
Tak melancholijnie w moim sercu coś jest ...