photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 26 CZERWCA 2011

Domówka z Drzewkiem w tle

-Jak to kurwa gips! Nie ma! Nie zgadzam się kurwa! - cały szpital mógł usłyszeć dyplomatyczne zapędy Drzewka, które głośno oznajmiało co sądzi o gipsie i służbie zdrowia. A mówiłem, że drzewa nie latają& ale nie& Siostra oddziałowa również nie wyglądała jak fanka demokracji& raczej niczym gorliwa zwolenniczka bezwzględnej dyktatury i fanatycznego posłuszeństwa& starałem się nie odrywać wzroku od klapek szpitalnych, które wieńczyły kolumnowe nogi okolone (nie ogolone) ponętnymi antygwałtami& jednak cierpienia mojego męskiego ego nie mogły się zapewne równać z cierpieniami Kota, który jako fan koronek (szczególnie jeśli leżały na smukłym gotyckim ciele)przechodził teraz swoiste męczarnie. Tylko Meg beztrosko bawiła się skalpelami leżącymi na stoliczku& Widząc na jej twarzy niepokojący uśmiech zaproponowałem mojemu compadre aby zabrał Meg (najlepiej jak najdalej od rzeczy ostrych, żrących lub gaśnicopodobnych) i poszedł się przewietrzyć&
ehhh zachciało na się samogonu& ale co zrobić gdy kasy brak a człowieka suszy? Wtedy pozostaje zdanie się na znajomości Drzewka, która zjawiła się z cieczą o dziwnym smaku i równie dziwnym pochodzeniu& Niewiele jednak pamiętam z tego co było potem& Ranek zastał mnie jednak w kabinie prysznicowej gdzie w pozie, która zawstydzała twórców Kamasutry, zawodowych gimnastyków oraz pana Miecia - osiedlowego jogina z pod monopolowego spędziłem noc. Kilka minut i niezliczona ilość epitetów później uwolniłem się z pozy kwiatu lotosu lub mówiąc prościej rozkraczonej żaby i kierowany instynktem przetrwania oraz głodem kofeinowo - kanapkowym udałem się w stronę lodówki. Po drodze natknąłem a właściwie potknąłem się o Poetę, który leżał na podłodze w jednoznacznym uścisku z przedstawicielką płci& hmmm& kiedyś pięknej& Pięknej  dopóki się nie odezwała. Pieszczotliwie aczkolwiek z nutką zazdrości kopnąłem przeszkodę w nerki. Brak reakcji. Wiedziałem co to oznacza& misja dostania się do obiektu pożądania będzie trudniejsza niż zakładałem& po chwili koncentracji (chcę w tym miejscu przypomnieć iż mój stan równowagi odbiegał od ogólnie przyjętych norm) i rozgrzewki wykonałem efektowny skok, zakończony mniej efektownym ślizgiem pod same drzwi lodówki. Niesyte zawiodłem się straszliwie - była ona pusta niczym nowa koleżanka Poety. Moim jedynym ratunkiem pozostał wspaniały, błyszczący ekspres do kawy - cud radzieckiej technologii& siedząc z kubkiem ożywczego napoju rozglądałem się po pokoju, źle nie było& przynajmniej można najpierwszy rzut oka określić rodzaj pomieszczenia i nie trzeba wzywać brygady do utylizacji niebezpiecznych odpadów (jak to czasami u Drzewka bywało). Jedyne co przykuło moja uwagę to ślady glanów na suficie& staniały dwie teorie mogące to wyjaśnić a) drugie ja porządnie zaszalało b) grupa niewidzialnych ninja czyhała właśnie na moje cenne życie& wolałbym aby to były ninja& moja kontemplacje nad stanem sufitu przerwało wpadnięcie Kota do kuchni& Jemu również nie udało się sforsować  barykady co zakończyło się głośnym plaśnięciem o podłogę& przez chwilę miałem przed sobą kupę kłaków pozlepianych błotem o nieokreślonej barwie& wolałem nie pytać gdzie się obudził i z kim walczył o miejsce do spania, o czym świadczyły liczne ubytki skóry na twarzy i nie tylko& po chwili siedzieliśmy już we dwójkę i z kubkami kawy kontemplowaliśmy stan sufitu& nasze rozmyślenia przerwał głośny monolog Poety pełen barwnych określeń bólu i nienawiści. Tatadam& Drugie ja właśnie sforsowało przeszkodę& Poeta wpadł do kuchni i obijając się o wszystkie możliwe przedmioty dotarł do lodówki, otworzył, po zarejestrowaniu pustki wydał z siebie kilka nieokreślonych odgłosów i z hukiem zamknął drzwiczki. -Panowie&aśnaebaem-  Taaa& upicie Poety nie należało bynajmniej do zadań wymagających szczególnych umiejętności& wymagane kwalifikacje to butelka z tanim winem i ciut mocniejsza głowa (a o to nie trudno). Czegoś mi tu jednak brakowało& no tak! Od rana nie widziałem Drzewka. Przeczesaliśmy cały pokój ale ani śladu po niej. Spojrzeliśmy na Meg  -Co? Zawsze jak ktoś znika w niewyjaśnionych okolicznościach patrzycie na mnie! - No ciekawe dlaczego - Uua.. Kot właśnie pozbył się 3 z 9 żyć& Meg spojrzała na niego wzrokiem wprawionego kotobójcy&- Dobra gołąbki, jak znajdziemy Drzewko to możecie się nawet łyżką, żywcem wypatroszyć& Ał& Gołąbki spojrzały na mnie jak na potencjalnego nosiciela organów do sprzedania. Misja odnalezienia przyjaciółki była jednak ważniejsza niż martwienie się o własna wątrobę. Z lekkim, bo tylko dwugodzinnym, poślizgiem wyruszyliśmy na przeszukiwanie okolicy. -Czy ty wiesz właściwie co robimy? - Meg zadała pytanie, którego najbardziej się obawiałem& miałem 3 możliwości odpowiedzi
a)Tak& jak zwykle nie mam zielonego pojęcia&
b) Oczywiście! Ja zawsze wiem co robić!
c) Milczeć wymownie z miną zbitego psa i czekać aż ona coś wymyśli&
Postanowiłem wybrać najbezpieczniejsze wyjście c& Co oczywiście przyniosło zamierzony efekt.
-Teoretycznie powinniśmy się rozdzielić, ale - podniosła wzrok na Poetę - nie możemy ryzykować, że z powodu przepicie stracimy kolejnych ludzi. - Trzeba przyznać iż łeb to ona miała do tych spraw. Tak więc po przeczołganiu przez wszystkie możliwe krzaki, zawarciu znajomości z kilkoma przyjaznymi menelami i mniej przyjaznymi emerytami, udało nam się zlokalizować nasza compadre. Drzewko spała sobie w najlepsze na werandzie domku i głośnym, aczkolwiek bliżej nieokreślonym dźwiękiem oznajmiała swój brak motywacji do wstania. Patrzyliśmy na to jak na kiepski żart& - Nie nooo& ja się tak nie bawię! - Kot przerwał nasze milczenie. W tej chwili jak na zawołanie Drzewko ześlizgnęła się z werandy i spadła w krzaki róży. - Nic jej nie będzie, wracamy spać. - dokończył z miną znawcy tematu Spania gdziekolwiek. Fakt& Drzewko była znana z tego typu imprez i nieraz budziła się w dziwnych miejscach np. pociągu do Jelitkowa Dolnego ale zawsze wychodziła z tego cała i zdrowa. Tym razem nie powinni być inaczej. Jednomyślnie więc udaliśmy się w drogę powrotna na miejsce spoczynku. W połowie drogi odezwało się we mnie wewnętrzny głos, który większość ludzi nazywa sumieniem a ja nazywam po prostu wrednym wewnętrznym głosem. -Ludzie tak nie można!
 -Racja&- Meg przytaknęła -By wypadało po sobie posprzątać& - Mówiłem już, że łeb to ona ma?  Tak więc wróciliśmy na miejsc spoczynku Drzewka, która tkwiąc nadal w słodkiej krainie wiecznych różowych jednorożców jawnie molestowała biedny krzak róży. -Ok. to Zuo bierze za nogi a ty za ręce- zarządziła - A ty co? - Zuo jak zwykle się obruszyło bo ktoś zmuszał je do pracy - Ja tu pełnię funkcje menagera - Czyli? - Czyli człowiek, który pilnuje byście się puste łby nie pozabijali o własne nogi& -Co fakt to fakt& w tym stanie przydał się ktoś taki. Teoretycznie podniesienie Drzewka powinno być rzeczą prosta i nie wymagająca użycia siły& o jakże się myliliśmy. Śpiąca niewiasta wyrażała bowiem niezadowolenie ze zmiany miejsca pracy wyrażając to niekontrolowanym machaniem odrostami typu ręce i nogi. Po dokonaniu pacyfikacji za pomocą taśmy izolacyjnej(nie mam pojęcia skąd Poeta ja wytrząsnął) udało nam się przybrać wygodna pozę do transportu. Droga powrotna była książkowym przykładem załamania czasoprzestrzeni - zajęła nam trzy razy więcej czasu a zleciała 3 razy szybciej. Na szczęście wszystko obyło się bez większych problemów, nie licząc zdziwienia działkowiczów, niezliczonej ilości czarnych kotów przebiegających nam drogę i bandy zdziczałych pięciolatków, które uznały za zabawne poganiać nas pokrzywami. Pomysł miały dobry ale jeszcze zabawniejsze było gdy Poeta gonił je trzymając kij z kupą (nie swoją na szczęście).  Wspólnym trudem oraz iście Ssmańskiej dyktaturze Meg z pomocą niebios tudzież innych sił nadprzyrodzonych do miejsca gdzie wszystko się zaczęło. Oczywiści jak na nas przystało nic nie może być piękne i cudowne - to wbrew wszelkim niepisanym zasadą życia wykolejonej młodzieży. Chociaż może to tylko te wszystkie zjedzone czarne koty mszczą się pośmiertne na nas& ale mniejsza o to. Jak już wspominałem wszystko szło cudowne - tylko metry dzieliły nas od kanapy& I jeb! A co! Jak widać koleżankę Poety, która miała słabszą głowę niż on sam (chociaż z medycznego i czysto logicznego punktu widzenia taki przypadek nie powinien mieć prawa przeżyć takiej dawki procentów)nie obejmowała więc wszem obecna zasada poimprezowego spierdalania co poskutkowało zostaniem na podłodze, gdzie wdziana było po raz ostatni. W zasadzie nie powinno nas to zaskoczyć, bo czego można spodziewać się po kimś kto po połowie piwa robi striptiz na stole - a jednak. Cóż& jedyna dobra rzecz to fakt iż Drzewko się obudziło. Ze złamana ręką ale się obudziło.

Komentarze

jogobela2 Miałam na myśli gazetkę pisaną jako LAJK - "Lewitujący, Awangardowy Jarmark Kontrowersji", który się przez jakiś czas ukazywał w naszej szkole jako konkurencja LIKE ;)

Myślałam, że to może Ty, bo autor tej gazetki nosił pseudonim Piątek13-go (jeśli dobrze pamiętam) - a to też "pechowe" skojarzenie.
04/07/2011 14:40:31
jogobela2 To ty pisałaś "LAJK'a"? ;)
03/07/2011 17:28:34
telegrafistka domówki to masz na załączonym obrazku jak się kończą. I jeszcze Drzewko w gipsie....xD
30/06/2011 9:49:37
telegrafistka baaa.... a zdjęcie - zaiste Melanż i to przez duże "M" :D
27/06/2011 22:52:15
telegrafistka nie musisz się "mać" spokojnie...jesteś przyzwyczajona do tego typu wypadów xD
27/06/2011 14:48:49
telegrafistka zaiste epickie...:D a te wakacje jeszcze poczujesz ;) już ja o to zadbam xD
27/06/2011 11:13:41

Informacje o czarnykotpechowiec666


Inni zdjęcia: ... itaaan... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) dorcia2700... maxima24... maxima24