O sobie: Kiedyś obiecałem, że nigdy was nie zostawię,
Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego.
W wiadomościach widziałeś nie raz,
Uderzenie i nagle tłum się zbiera.
Zapatrzony w to, co jest nieuniknione,
Słabość wobec ton stali rozpędzonej.
Staram się zrozumieć, co takiego jest w nas,
Że nie boimy się wbrew rozsądkowi gnać.
Tylko wierzymy w to, że nam się nie przydarzy,
A śmierć przyjdzie dopiero gdy będziemy starzy.
Siedzę sam, biorę w dłoń gazetę, oto pierwsza strona,
Kobieta na ulicy nad kimś pochylona.
On nie wstaje, nie oddycha i nie słyszy próźb
Ja nie chciałam tego, proszę wróć.
Co ona czuła zrozumieć trudno,
Jak przywrócić życie, kiedy jest za późno.
Nie da się, choć anioły są nad nami,
Możemy w nie uwierzyć, ale wciąż jesteśmy sami.
Kiedyś obiecałem, że nigdy was nie zostawię,
Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego.
Czy wiesz o tym, że on miał dziewczynę,
Tak się spieszył do niej na ostatnią chwilę.
Spotkajmy się tam, muszę Ci coś powiedzieć,
Odpalił silnik i ruszył przed siebie.
Ona zamknęła drzwi, wyszła na spotkanie,
Spojrzała w niebie, nie wiem czemu było szare.
Taka pogoda nasilała jej tęsknotę,
W tej szarości tylko miłość była złotem.
Pierścionek leżał schowany przed światem,
Tak bardzo kochał, już planował datę.
Chciał by tego dnia wszystko było magiczne,
Żeby powiedziała tak, kocham bezgranicznie.
Tego dnia właśnie się spotkali,
Jednak nie tam, gdzie planowali.
Patrzę w gazetę, to skrzyżowanie,
Gdzie nie zatrzymała się pędząc na spotkanie.
Kiedyś obiecałem, że nigdy was nie zostawię,
Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego.
Czym się zajmuję: staram sie życ na nowo i tak tesknie do mojej milosci