Miłość jest taka nieprzewidywalna,
Piękna, cudowna że aż namacalna.
Jej dowodem jest małżeństwo,
A owocem dziecko.
Więź tak silna i mocna,
Tak trwała i gorąca,
Prawdziwa, wrząca,
Aż ciało duszy parząca.
Nie zerwie jej byle nie porozumienie,
Nawet po kłótni czujesz jej brzmienie.
Jej oddech i dotyk na karku,
Jej wzrok i rękę na barku.
Wtedy wiem, że nie jestem sama,
Zaraz potem pęka mur, tama,
I zalewa mnie fala miłości,
troski, ciepła i czułości.
Wtedy patrzy w jego oczy,
W te brązowe, pełne uczucia i ciepła źrenice.
I zatapiam się w te usta,
Miękkie, namiętne, gorące byleby on nie ustał.
Tonąc w jego ramionach,
Przędze obu nas los wrzeciona.
Miłość rozpala mnie od środka.
Znalazłam jej źródło ośrodka.
Idę przez życie z moją miłością,
Napojona, smutkiem, lękiem, radością.
Co będzie dalej? Wytrwam w niej?
Może upadnę, ale wstanę tyle że chwiejnie.
A on zawsze będzie przy mnie,
Będzie trzymał i nie puści,
Mojej ręki, nie odejdzie,
Bez ckliwych rad się obejdzie.
Byłeś, jesteś i zawsze przy mnie będziesz.
Kochasz, ale czy kochać będziesz?