Weź dodaj mi otuchy, żebym mogłą się ogarnąć, żebym mogła trochę zapomnieć... W postanowieniach nigdy nie byłam mocna. Nigdy nie byłam mocna silna. Będzie tylko jedno podejście. Nigdy nie potrafiłam piąć się po szczebelkach jakiejś drabiny do jakiegoś pierdolonego celu. Może ja nigdy nie miałam celu??
Coś czuję, że niedługo będę miała naprawdę na wszystko wy*ebane. Wszystko i wszyscy do tego prowadzą. No prawie wszyscy. Większość to wszyscy, nie? A jak będę już w końcu mieć wy*ebane to będzie już tylko ostatnia prosta bez ślepych zaułków, które do tej pory tak często spotykałam...
"chuj z tym jebać to zresztą"
Czy jakoś tak to leciało? Już nawet nie pamiętam