[i]
Czy zatem kreatywności można się nauczyć? Tej przez duże „K” – prowadzącej do Nagrody Nobla i Pulitzera – chyba raczej nie. Ale takiej, która pozwoli nam lepiej i wydajniej znajdować rozwiązania codziennych problemów, jak najbardziej. Należy tylko zmusić swój umysł, by wyskoczył z bezpiecznych, utartych kolein rutyny. Bo tak jak co dzień jeździmy do pracy tą samą trasą, tak nasze myśli – czyli impulsy nerwowe – biegną w mózgu wciąż tymi samymi drogami. A pozostałe? Zarastają rzęsą.
A przecież nie musi tak być. W zapomnienie poszło przekonanie specjalistów, że zawartość naszej czaszki w ciągu całego życia może zmienić się tylko na gorsze. Co więcej, wiemy dziś, że możemy akywnie wpływać na jakość i ilość naszych szarych komórek. Wiele wysiłku wkładamy w utrzymywanie swego ciała w dobrej kondycji – ćwiczymy, ruszamy się. Tego samego potrzebuje nasz mózg. Opłaca się o niego dbać.
Spróbuj. Może na początek odwróć do góry nogami gazetę, którą czytasz. Piszesz długopisem – zmień go na ołówek, spróbuj ubrać się z zamkniętymi oczami. Zmień drogę, którą codziennie jeździsz do pracy. Jesteś praworęczny – umyj zęby lub uczesz się lewą ręką.[/i]
Znalazłam dzisiaj stary Przekrój i przeczytam świetny artykuł. Po wpisaniu do googli też mi wyskoczył, bo widać mało jest jeszcze publikacji na ten temat. Niezbyt popularne zjawisko. A szkoda:]
Tu można rzucić okiem, jak to jest z tą kreatywnością i w ogóle. Mnie ten temat bardzo za [url]http://www.przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=725&Itemid=51[/url]