No i sprawa załatwiona.
,,Sorry Marzena'' jednym uchem wleciało, drugim wyleciało i zaginęło gdzieś w czasoprzestrzeni na dobre.
Dwa głębokie oddechy i wzniesiony toast za Ostatnie Pożegnanie ze wsparciem w postaci Agaty i Stasia. Dodatkowo opchnęliśmy bożonarodzeniową choinkę z piernika, na której można było sobie połamać zęby - i nagle okazało się, że wszystko jest jak dawniej, bo nadal można bez wyrzutów sumienia całkowicie szczerze się uśmiechać. A to, co było potraktować jak jedno z kolejnych doświadczeń, które ma w sobie jakiś tam większy sens, tylko nie zawsze się go dostrzega na pierwszy rzut oka.
I tak życzę Ci wszystkiego dobrego.
Mam nadzieję, że prędzej czy później znajdziesz tę wymiętą kartkę i odczytasz moją wiadomość :)