On? Po prostu uczynił mnie piękniejszą. I nie chodzi tu o wygląd. Inni, którzy zabiegali o moje względy od razu chcieli odkryć wszystkie karty, za jednym zamachem złożyć cały obraz z puzzli. On tego nie robi. Zadaje pytania, których nikt inny nie zadał mi nigdy. Powoli mnie odkrywa, zupełnie bez pośpiechu. A ja lubię, kiedy małymi krokami zbliżamy się do pełni poznania. Jego w istocie interesuje co myślę, co robię, mówię, dokąd idę, jakie mam zainteresowania i marzenia. Gdy widzi, że coś jest nie tak, pyta co się dzieje i rzeczywiście słucha, stara się odnaleźć rozwiązanie. Kiedy płaczę lub jestem smutna nie wymaga tłumaczeń tylko przytula mnie i po prostu jest. Wie czego potrzebuję nim Mu o tym powiem. Kiedy nic nie mówię siada naprzeciw mnie i patrzy na mnie tymi swoimi przepięknymi oczami i czuję, że naprawdę polubiłam Jego obecność. Stał się częścią mojego chaosu, w którym żyję.
Zapełnia w moim sercu tę część, której nie zapełni żadna przyjaźń. I mimo, że mam najlepszą przjaciółkę na świecie, że lubię spędzać z nią czas, że rozumie mnie bez słów, Jego rónież potrzebuję. Przyjaciołom wystarczy to, że się mają nawzajem. W miłości nie jest tak prosto. Tęsknota jest nieodłączną częścią tego uczucia. Tęsknota tęsknocie nierówna. Inną czuje się do przyjaciela inną do partnera. I kocham Was oboje - tak samo, ale inaczej; mocno, ale różnie. I zawsze będę potrzebowała Was obojga.