Opowiadanie Karoliny <3
Nie okazywała strachu, to nie było w jej stylu. Lubiła ryzyko i dreszcz emocji. Pająki, ciemność, wysokość, małe pomieszczenia i inne tego typu rzeczy nie wywoływały na niej szczególnego wrażenia.
Była to ciepła, letnia noc. Wracała od przyjaciółki. Ich domy oddzielała długa droga, jednak istniał skrót. Polna droga biegła przez lasek i znacząco skracała odległość. Obie chętnie korzystały z tego ułatwienia. Była noc, pomimo tego dziewczyna odważnie wkroczyła w zagajnik. Mrok rozpraszał jedynie księżyc, który świecił w pełni i światełko telefonu, które odsłaniało drogę wśród ciemności. Noc była spokojna, jednak teraz zaczął wiać delikatny wiaterek, który stopniowa stawał się coraz mocniejszymi podmuchami. Nagle wiatr ucichł. Z głębi lasu słychać było głuche dźwięki, które sprawiały wrażenie przybliżania się do dziewczyny. Pierwszy raz w życiu poczuła się ona tak dziwnie nieswojo, głos jej zatrzymał się w gardle i nie chciał go opuścić. Nie wiedziała, co ma robić. Nagle trawy w jednym miejscu zaczęły szeleścić. Ogarnął ją strach, mimo to szła dalej z podniesioną głową. Przed oczami przemknęło jej coś białego. Przeleciało nad drogą i zniknęło w lesie po jej drugiej stronie. Kolana się pod nią ugięły, chciała krzyczeć, ale uwięziony w gardle głos nie pozwalał jej na to. Na karku czuła czyjś ciepły oddech. Odwróciła się i w tym momencie przekonała się, że był to błąd. Stała nad nią biała, półprzeźroczysta postać. Dziewczyna padła na ziemię z przerażenia. Gdy w końcu była w stanie się podnieść zauważyła białą postać wysuwającą coś przypominającego rękę w geście pomocy. Szybko wstała i zaczęła uciekać wprost przed siebie, nie patrząc gdzie biegnie. Znalazła się w środku lasu. Zdyszana powoli przesuwała zmęczone nogi w stronę domu. Gdy w końcu się nim znalazła od razu ruszyła w stronę łóżka, położyła się i zasnęła.
W środku nocy obudziło ją głośne stukanie dobiegające ze strychu. Coś takiego zdarzyło się pierwszy raz. Myśląc o dzisiejszym powrocie do domu. Bała się iść i sprawdzić co się dzieje, ale w końcu przezwyciężyła strach. Wchodząc po schodach każdy stopień zdawał się być coraz wyższym, a każdy krok stawał się coraz cięższy. Stukanie było coraz głośniejsze. Gdy weszła i zapaliła światło zorientowała się, że na strychu nikogo nie ma. W chwili, gdy weszła na poddasze stukanie ucichło. Zauważyła leżący na starej skrzyni nóż. Sama nie wiedziała czemu, ale pobiegła w jego stronę. W połowie drogi potknęła się i przewróciła. Chciała wstać, ale coś jej na to nie pozwalało. Obróciła się i zauważyła nad sobą białą postać. Tę samą, którą spotkała w drodze do domu. Przez chwilę patrzyła w oczy postaci. W końcu duch zaczął przesuwać się w stronę skrzyni, wziął nóż leżący na niej i wrócił do dziewczyny. Przez pewien czas stał nad nią bez ruchu badając oczyma całe jej ciało. W końcu zaczął przysuwać nóż ku jej gardłu. Dziewczyna chciała uciekać, ale wciąż nie mogła się ruszać. Była sparaliżowana. Patrzyła głęboko w oczy duchowi, co go tylko rozwścieczyło. Szybkim i niezapowiedzianym ruchem wbił nóż w serce dziewczyny. Nie straciła ona od razu przytomności. Widziała jak płyną po niej potoki krwi, czuła jak powili traci kontakt ze światem. Gęsta mgła powoli przysłaniała jej obraz, w końcu nie widziała nic. Zaczęła słyszeć czyjeś głosy. Budzi się! krzyczał jakiś mężczyzna. Słyszała radość w głosach ludzi, jednak nadal widziała ciemność. Bała się otworzyć oczy, jednak w końcu to zrobiła. Ujrzała wówczas swoją rodzinę. Wszyscy stali nad nią; mieli zapłakane oczy i uśmiechnięte twarze. Była przypięta do jakiegoś dużego sprzętu stojącego przy szpitalnym łóżku ,na którym leżała. Okazało się, że jadąc z rodzicami autem miała wypadek samochodowy i przez 2 lata była w śpiączce.