II część dostępna tu: http://www.photoblog.pl/cytatyiopisy/116697753
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ZBCMF-nVfW0#
http://www.tekstowo.pl/piosenka,secondhand_serenade,tested_and_true.html
Przez jakiś czas trzymałam rękę nad klamką. W końcu ją nacisnęłam i otworzyłam drzwi. Na dworze było już prawie jasno, wokół tylko drzewa. Nikogo nie było..
Niepewnie ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idę. Chciałam po prostu znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
Słońce było już wysoko na niebie - zbliżało się południe. Szłam już parę godzin, a wszędzie dalej drzewa.. Było tak gorąco, że co parę chwil robiłam przerwę. Czasem nie umiałam oddychać. Każdy kolejny krok wydawał się trudniejszy. W końcu upadłam na ziemie.
Może zasnęłam ze zmęczenia, a może zemdlałam.?
Obudziłam się i ruszyłam w dalszą drogę. Z każdym kolejnym krokiem wokół robiło się mniej drzew, aż w końcu nie było ich prawie wcale. Doszłam do wielkiej łąki. Usłyszałam szum wody, a zaraz potem ujrzałam rzekę w oddali.. Zebrałam w sobie resztki sił, podbiegłam i usiadłam na brzegu wkładając nogi do wody.
Słońce powoli zachodziło kiedy postanowiłam iść dalej. Z nadzieją, że trawię do jakiegoś miasta, noc w lesie, po tym co przeżyłam.. nawet bałam się o tym myśleć. Szłam wzdłuż brzegu rzeki.
Pomimo, że słońce już zaszło było dalej bardzo gorąco. Kolejny raz upadłam na ziemię i zemdlałam. Nie pamiętam co działo się dalej.
Obudziłam się "gdzieś". Wszędzie biało.. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam siedzącą obok mnie mamę, tatę i Martę.
- G.ggg..gdzie ja jestem ? - zapytałam.
- Jesteś w szpitalu, ale za parę dni wrócimy do domu. - powiedziała mama zatroskanym głosem. Po jej twarzy było widać, że długo nie spała. - Kochanie, powiedz mi co się stało.
- Ja.. ja..- rozpłakałam się.- nie dam rady.
- Musimy wiedzieć co się stało. - dodał tata. - Daj sobie pomóc.
- Nie ! Dajcie mi wszyscy święty spokój ! Wyjdźcie stąd ! - krzyknęłam. Lekarz usłyszał głosy w sali natychmiast wszedł.
- Proszę wyjść i nie denerwować pacjentki, a ja ją teraz zbadam.
Spędziłam jeszcze tydzień w szpitalu. Przez ten czas nie odzywałam się do nikogo. Rafał przyszedł do mnie 3 razy z kwiatami, próbował się wytłumaczyć, ale nie odpowiadałam mu.. nawet go nie słuchałam. Odwiedzali mnie też przyjaciele, ale z nimi także nie rozmawiałam.
Wróciłam do domu i otworzyłam drzwi. Wszystko wyglądało tak jak wcześniej. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Życie straciło już sens..
Był słoneczny, poniedziałkowy ranek. Nadal nie rozmawiałam z nikim, ani nie wychodziłam z domu. Teraz siedziałam na parapecie przy otwartym oknie, kiedy weszła mama do pokoju i podała mi parę listów i kartek. Wszystkie były od przyjaciół i znajomych.. wszystkie oprócz jednego listu.
Na kopercie napisane było tylko moje imię.. nie było znaczka ani adresata.. Powoli otwarłam kopertę i wyciągnęłam pogniecioną kartkę.
"Przede mną nie uciekniesz" - przeczytałam..
CDN
Agnieszka